Powyborcze myśli o drugim policzku.

10 milionów się cieszy, 10 milionów smutne łzy roni. Może więcej, może mniej, ale Polska podzielona. Kolega mi podesłał artykuł o pogardzie i tam jest napisane, że tacy jak ja liberałowie gardzimy wyborcami PiS-u bardziej, niż oni nami. I co ja mam z tym robić? Wydaje mi się, że nikim nie gardzę, ale może siedzi coś we mnie głęboko, co ukrywam. Kiedyś kolega profesor powiedział, żebym dla równowagi namalował siebie z opuszczonymi gaciami, a ja tego nie zrobiłem, więc może coś okropnego jednak we mnie tkwi. 

Wczoraj przez chwilę oglądałem próbę odwołania Ziobry przez opozycję. Ziobro czytał coś po kryjomu, zupełnie niezainteresowany przemówieniami, a jego młodzi koledzy radośnie się śmiali z bezradnej opozycji. Ten pokaz siły robił wrażenie, był ponury. Z drugiej strony zobaczyłem 7 sekund spotkania Michnika i Lisa, którzy zaśmiewali się, gdy M. powiedział, że Polski tym palantom nie można oddać – też ponura historia. Jedni i drudzy mają dziesiątki przykładów niewłaściwego, pogardliwego zachowania przeciwników/wrogów i będą mieli rację, ale czy to ich tłumaczy?

Jestem często na fb i tam z obu stron pokazywane są przykłady okropności strony przeciwnej i nawoływania do porozumienia, ograniczenia języka nienawiści. To mocno bez sensu, nie widzę nadziei na zmiany. To politycy musieliby się zmienić bez oczekiwania, że przeciwnicy pójdą ich śladem, ale oni tego nie zrobią, bo atakując, jątrząc, każda strona osiągnęła dziesięciomilionowy sukces. Tak więc przykład z góry nie pójdzie i dalej będziemy na siebie pluć.

Myśl o tym, że jesteśmy krajem katolickim i te nauki o nadstawianiu drugiego policzka smutno mnie rozśmieszyły, gdy to piszę.