Zdjęć robić zakazali, to obejrzałem i posłuchałem i zarzekałem się kiedyś, że krytykiem nie zostanę, ale po wczorajszym przedstawieniu nie jestem w stanie się powstrzymać. Chopin bez fortepianu w studiu Lutosławskiego w ramach Festiwalu Chopin i jego Europa to koncerty fortepianowe na aktorkę i orkiestrę. Pomysł jest na pewno artystyczny i powinien mi się podobać, bo zawsze mi brakuje na klasycznych koncertach słowa, które objaśnia, przybliża muzykę słuchaczowi. Twórcy znakomici gwarantujący wysoki poziom, bo Barbara Wysocka (aktorka z Krakowa), Michał Zadara (reżyser, laureat Paszportu „Polityki” w 2007) r., Polska Orkiestra Radiowa i Jacek Kasprzyk (dyrygent i dyrektor artystyczny Filharmonii Narodowej) i tylko nie wiem kto to napisał, bo zbitka różnych tekstów, a nie było nic o scenariuszu w programie.
Nie podobało mi się, a wręcz się zmęczyłem, bo to było nieszczęśliwe, długie, napastliwe i nieciekawe. Ja wiem, że to inne spojrzenie, że Chopina trzeba zrzucać z piedestału, bo zagarnął całą kulturę dla siebie i ciągle z lodówki wyskakuje, tylko czy każdy odkrywczy pomysł od razu trzeba wprowadzać w życie? Półtorej godziny biegania po scenie i atakowania trudnym tekstem, który nie jest specjalnie odkrywczy (szacunek dla aktorki, bo wszystko pamiętała). Sensu niewiele i emocji, które zwykle niesie muzyka też bardzo mało. Po wykastrowaniu fortepianiu z koncertów i zastąpieniu go monologiem całość przestała być koncertem fortepianowym, a nie stała się dobrym przedstawieniem teatralnym.
Muzyka Chopina to radość, smutek, emocje. Koncerty fortepianowe bez fortepianu to artystyczna dziwaczność. Jedno mnie tylko zastanawia, że publiczność klaskała długo, więc może ja się nie znam na sztuce prawdziwej i dlatego krytykiem być nie powinienem.