Wszyscy na mnie krzyczą.

Wszyscy na mnie krzyczą, bo jestem bałaganiarz, a może nawet brudas (tego mi nie mówią, ale to  jest w podtekście). Brudas mieszkaniowy, bo higienę utrzymuję akceptowalną, kąpię się, golę itd. No więc mam zwykle w domu nieporządek, odkurzam i myję podłogi jak widzę, że trzeba. Mam też wiele rzeczy, które powinienem wyrzucić, a tego nie robię, więc jestem łatwym celem do połajanek, które akceptuję i się z nimi zgadzam. Oczywiście, że trzeba sprzątać, graty wyrzucać, ale czy trzeba o tym tyle gadać?

To moje bałaganiarstwo miało się kiedyś (w przeszłości) samo skończyć. Będąc nastolatkiem, a pewnie i wcześniej już byłem bałaganiarzem i z ogromną nadzieją czekałem na swoje osiemnaste urodziny. Pełnoletność jawiła mi się cudownym, uporządkowanym życiem, bo przecież każdy dorosły człowiek ma porządek w domu, tak jak moi rodzice. Osiemnastka się stała i nic się nie zmieniło. Dalej nieporządek trwał i trwa wokół mnie.

Piszę o tym, bo chyba kiedyś mieliśmy mniej czasu na rzeczy niespecjalnie ważne, albo tymi nieważnymi rzeczami po prostu się nie zajmowaliśmy. Teraz mamy telewizje śniadaniowe i programy tematyczne poświęcone kuchni, modzie, sprzątaniu i wielu innym aspektom życia codziennego i te codzienne czynności, kiedyś szare, niezauważalne teraz stały się jakieś ważne, jeśli nie najważniejsze. My wsie artisty (tak mawiał mój ojciec i pewnie kilka innych osób też) i to się ziściło, bo pan robiący jedzenie i pani sprzątająca mieszkanie są celebrytami telewizyjnymi na miarę przynajmniej…. tu chciałem wpisać nazwisko znanego malarza, ale się powstrzymałem. Teraz mi przyszła do głowy taka obrazoburcza myśl, że wszystko to przez emancypację i równouprawnienie, za którymi to zjawiskami bardzo jestem. Sprzątanie, gotowanie, to były kiedyś domeny kobiet i dalej chyba tak jest. I teraz te ich aktywności stały się równie ważne, co wszystkie inne.

I taki to mój coming out bałaganiarza. Obiecuję moim gościom, że będę się starał ich przyjmować w mieszkaniu w miarę uporządkowanym, ale ta miara uporządkowania będzie moją miarą.

P.S. Na drodze do porządku poczyniłem pierwszy krok, bo przekazałem wór kaset VHS Darkowi Pietraszewskiemu jako mój wkład w polską scenę muzyki improwizacyjnej.