Kazik Staszewski wielkim poetą polskim jest. Tak powiedziała Karolina Cicha i zaśpiewała jego pieśń o czterech jeźdźcach apokalipsy.
Koncert dział się na dziedzińcu w wielkim, łódzkim kompleksie franciszkańskim. Dojście na miejsce zajęło trochę czasu, trzeba iść parkingami, obok budynków różnych, kościelnych. Zapytani o drogę piękni* księża w habitach wesoło pokazywali różne potencjalne kierunki. Dotarłem na miejsce, czyli dziedziniec otoczony kolumnadami budynków, dużo palących się świec. Naród na krzesłach, czasami ławkach. Trochę młodych, trochę kobiet w wieku średnim +, kościelnym.
Koncert płynął trybem zwykłym, śpiew fajny, chociaż w Warszawie na skrzyżowaniu kultur było zdecydowanie lepiej, nienajlepsza akustyka. Coś jednak było nie tak, dziwnie się czułem. Ten wielki kompleks, kolumnady, jakieś niespasowanie. Nie mogłem tego skleić. Koncert z muzyką mniejszości zupełnie tu nie pasował i wreszcie Kazik wszystko połączył, naprawił. Czterej jeźdźcy apokalipsy Kazika tylko w trzech czwartych są jeźdźcami znanymi z Apokalipsy św. Jana. Głód, Wojna i Śmierć to są postacie z grafiki Durera. Oni mrożą krew w żyłach, nie ma przed nimi ucieczki. Czwarty jeździec już nie, on jest fajny, niesie nadzieję, jest mocniejszy niż tamci trzej. Tak Kazik napisał, a Karolina zaśpiewała, bo ta apokalipsa jest Kazika. U Jana jest inaczej, jest groza, nie ma żadnych jaj z z nadzieją, jest prawda, która trzyma za gardło. Czwarty jeździec to Zaraza. Ma w rękach łuk, z którego posyła strzały w kierunku ludzi. Zaraza zabija na odległość, nie potrzeba się dotykać.
Kazik nie jest pierwszy z taką interpretacją. Zaraza była zamieniana w Jezusa Chrystusa, a czasami w Antychrysta. Na moich grafikach Zaraza ma w rękach krzyż i jest często odwrócona tyłem do ludzi.
Koncert się skończył, przyjaciele kupili kilka płyt i poszliśmy do domu. Wszystko było jak trzeba. Ksiądz dobrodziej łaskawie wpuścił nas na dziedziniec, żebyśmy mogli posłuchać muzyki. Artystka podziękowała mu pieśnią, w której potwierdziła jego sprawczość, że tylko on jest gwarantem nadziei na tym łez padole. I tylko ja nie mogłem zrozumieć, że za moje i innych Polaków rodaków pieniądze zostały wybudowane te parkingi, kościoły, klasztory i na dokładkę jesteśmy z tego zadowoleni (no może nie wszyscy), ale swoją obecnością na koncercie potwierdziłem potrzebę istnienia tej instytucji**.
- * to nie żart. Byli piękni, duzi, zadowoleni z siebie, niektórzy z lekką nadwagą, przyjaźni.
** franciszkanie – katolicka wspólnota zakonna z grupy zakonów żebrzących (Wikipedia) – nasi, łódzcy franciszkanie żebrać już nie muszą, bo mają się jak pączki w maśle.