Dupa, kurwa, dupa!!!! No kurwa nic nie siedzi, spierdoliłem. Wszystko jest jak trzeba, a za chuja niepodobny. Wysyłam Dominikowi, Kucharkowi, Jackowi, Ance, Olce i komu się da i nikt nie dzwoni, a ja latam, wkurwiam się, domalowuję, wybielam, kicha. Nie mogę już. Idę czytać Dżerziego Głowy, ale to też chujowy pomysł. Kosiński to świr, Głowacki trochę chyba mniejszy, książki czytać spokojnie się nie da. Sudoku se rozwiążę. Kurwa, nie chce mi się.
Dzwonię do Dominika, ale on wieczorem dopiero będzie mógł popatrzeć.
Dzwonię do Adama;
– co widzisz? – pytam.
– Hendrix, albo Lionel Richie.
– cholera Heniek, ale coś nie taki mi wyszedł.
– jadę, to nie bardzo widzę. Ja Hendriksów z tysiąc namalowałem, ale fotograficznie bardzo. Zobacz usta bo jakieś takie nie takie.
– dzięki, zobaczę.
Usta kurwa, ma rację. Górna warga za gruba. Na biało i na czarno, lepiej już. Czytam znowu Dżerziego o Maszy. Ci Rosjanie to straszne szajby i jeszcze ta cała mafia. No ja pierdolę, bandyta, który płacze nad obciętym łbem innego bandyty, którego zabił, a Masza nogi rozkłada, bo w nią wódkę wlewają – no kurwa ruskiego ojca chrzestnego se Głowa zmyślił. Dżerzi przebiera się za taksówkarza i żre cebulę w knajpie, wcześniej chowająć się pod stół przed kelnerem. No świr, kurwa świr.To też kurwa musiał zmyślić, przecież chyba nie na prawdę. Kompletna chujnia, a ja to czytam, żeby się uspokoić w malowaniu, bo Heńka nie mogę utrafić. Oszalałem, jakieś wiersze powinienem wziąć, albo relanium jakieś.
Dzwonię do Jacka. Gadamy. Dla Jacka to był Hendrix, więc spoko.
Dominik radzi pysk mu trochę odchudzić i cienie poprawić z mojej prawej. Poprawiam, jest lepiej, trochę wyluzowałem. Wysyłam Jackowi i Dominikowi całe obrazki i jeszcze dalej poprawiam i czarne i białe i dźgam i mażę i grubo jest i chyba starczy. I jeszcze liść maryśki dolecę w środku i zieleń durna, trzeba zamalować i znowu na biało i niech schnie i wreszcie ta sap pasi.
I wreszcie jest, mam go. Wszystko siedzi. Gut.