Dzień z życia mieszkańca Pruszkowa.

Wczoraj

Noc. Krysia rozmawia z Andrzejem (Hawaje). Opowiada o moim prasowaniu koszul u niej. Nie kupię żelazka, bo by odszedł jeden z powodów chodzenia do niej.

6.30 – obudziłem się. Mogę jeszcze spać, ale dzisiaj lekarz, Warszawa.

7.00 – herbata…

9.30 – lekarz. Młody, przepytuje mnie, stara pielęgniarka asynchronicznie gada swoje. Doktor mnie chwali, że mam taką fajną prostatę w moim wieku, chwali mnie z palcem w mojej dupie. W sumie spoko. Zapisałem się na wizytę za rok, jeszcze nie ma kolejki.

Idę na Smolną. Dzwonię do Wiesława. Na urodzinach Jarka był smutny, taki jakby przygnieciony wiekiem, ale dzisiaj tryska entuzjazmem, zajęty bardzo. Nie ma czasu na spotkanie, nie muszę go ratować, fajnie.

Smolna. Śniadanie u Matyldy, później śledź u Jarka.

Wandzia. Smutna (Jurek w szpitalu), ale już wesoła. Wspominamy 89 rok z nadzieją, że jeszcze może się coś takiego w naszej historii wydarzy, że może jeszcze kiedyś nie będziemy się wyrzynać. Wiersz napisała polityczny, zabawny. Poprosiłem dziewczęta o chodzenie do Wandzi i rozmawianie. 

Siedzę na Smolnej, siedzę w internecie. Czas płynie, coś tam robię, czas umyka.

Foksal. Dziewczęta malują. Renata mnie zaprosiła do pokazywania obrazów na fb. Pokazuję, zapraszam Adama.

Atlantic. Spotkanie z Fidykiem. Grażyna Torbicka mówi dużo, redaktorka Ola trochę mniej, Fidyk gada mało, zadowolony, że nie musi, a one dają radę. Spotykam Franciszka Maśluszczaka. Gadamy o tym, że film się Fidykowi sam układa, że on za nim idzie. Obraz też się sam maluje, moje bajki też. Nie można się im sprzeciwiać. Muszę jechać do Cegłowa. Opowiadam chyba drugi, lub trzeci raz anegdotę o mojej mamie, a oni (pani Basia i F.) grzecznie słuchają i się śmieją.

Ola. Uczymy się. Sypię anegdotami, ach jaki ja jestem elokwentny. Marlon Brando, masło, Ostatnie tango w Paryżu i inne. Tych filmów jest tyle, wszystkie ważne. Masakra.