Maserati.

Dzwonię do pana z Maserati.

To samochód?

Tak.

Jeżdżę na rowerze.

Do widzenia. Miłego dnia.

Miłego dnia.

Taki mi się dialog dzisiaj zdarzył i myśli delikatne, uporczywe mnie gnębią: czy nie za szybko skończyłem gadać, czy może taka okazja mi się już nie trafi. To nie tak, żebym taką furę chciał sobie sprawić, ale może bym się nią przejechał, luksusu niepomiernego pokosztował, szyku zadał. Z drugiej strony jeździłem kiedyś, przez kilka dni Porsche 911 i to była mordęga. Tyłkiem prawie po ziemi, twardy okropnie i na dokładkę wydech nieszczelny, spaliny w kabinie były w dużej ilości. W nowym Maserati z pewnością wydech jest sprawny, ale niskie chyba tak jak porszak.

Telefon od razu skasowałem, więc nie mam gdzie oddzwonić. 

Przepadło.