Przeczytałem w Polityce o niskiej inflacji i groźbie deflacji i wszystko źle. Jak inflacja trochę za duża, to niedobrze bo pieniądze tracą na wartości, a jak za mała to drugie źle bo ceny trzeba obniżać i zyski mniejsze i ludzi trzeba zwalniać. Tak sobie mądry pan Witold M. Orłowski dywaguje, a ja myślę, że tu jest jakiś ogromny błąd w tych jego deliberacjach. Cała ekonomia jawi mi się taka niezmienna przez wieki. Wytwarzanie jest jej podstawą i im więcej produktów dobrze sprzedanych tym lepiej. Towar krąży, pieniądz krąży…. Kiedyś jeden z moich kolegów farmaceutyczno-korporacyjnych rysował graf zależności lekarzy, szpitala, przedstawicieli medycznych i leku, który jego firma produkowała. Zadałem pytanie, które okazało się być głupie:
– gdzie tu jest pacjent?
– Nie ma. Pacjent jest mi tu do niczego nie potrzebny – odparł bardzo zadowolony z siebie mój druh i poszliśmy na obiad.
Pacjent nie jest ważny… Człowiek pracy, który też uważa, że wszyscy mają go w nosie postanowił upomnieć się o uwagę za pomocą przewodniczącego Dudy. Ja przewodniczącemu i związkom nie wierzę, bo oni wszyscy (zwłaszcza związkowe naczalstwo) jawią mi się bardzo podobnie do korporacji wszelakich. Duda pójdzie na Warszawę i będzie robił zamęt przez cztery dni i wszyscy będziemy mieli ich dosyć, aż dostaną to co chcą.
Nie jestem ekonomistą i nie potrafię mądrze dyskutować o sytuacji gospodarczej i wskaźnikach najprzeróżniejszych, które ją określają i mówią trzeba się martwić, bo idzie kryzys, albo jest dobrze bo coś jest dzisiaj ciut większe, niż było wczoraj. Chodź do pracy, ciężko pracuj i będzie ci dobrze, bo dostaniesz pensję i będzie cię stać na to co ci jest potrzebne. To mówią nam media, pracodawcy, korporacje, banki, rząd i coraz trudniej mi się z tym zgodzić. Sklepy są zawalone towarem podobnie jak śmieciowe wysypiska. Jemy więcej i więcej i jesteśmy coraz grubsi, bo jemy mięso mielone w którym mięsa jak na lekarstwo. Korporacje, banki nas oszukują, a my wierzymy w ich reklamy, bo w coś wierzyć trzeba – głupia reklama bankowa z Kondratem, która mówi, że oszczędzasz wtedy, kiedy kisisz pieniądze na koncie, a nie kiedy kupiłeś coś taniej.
Co jest ważne? Wskaźniki czy człowiek? Mamy pracować więcej i lepiej i od tego ma być nam dobrze, a może dobrze będzie korporacji? Wszystko jest na głowie postawione. Przecież towaru jest tyle, że wystarczy dla następnego pokolenia. Może powinniśmy pracować tylko cztery dni w tygodniu, tak jak to jest podobno w Holandii (oczywiście jeszcze nie wszyscy Holendrzy tak robią). Nie mam dobrej recepty. Niewidzialna ręka rynku zawiodła, chodzenie na wybory ma dla mnie tylko taki wymiar, żeby nie dopuścić wariatów do rządów.
Byłem w Pińczowie, gdzie przed wojną Żydów było ponad 2/3, a teraz została po nich synagoga i opaski z gwiazdą Dawida w muzeum. Dlaczego ja o tym Pińczowie? Wszystko przemija i niewiele rzeczy jest ważnych.