Archiwa tagu: Izabella Adamczewska-Baranowska

Szukając prawdy.

Zapisałem się na spotkanie literackie Łże-Reportaże i fikcyjne prawdy (tak nazwę fałszywie zapamiętałem). Teraz trzeba się zapisywać, bo przecież nadmiar słuchaczy mógłby itd…. Czas spotkania nadszedł, gnam na rowerze do Domu Literatury, bo takie wydarzenia tylko tam i tak przecież zapamiętałem, a oni w tym domu mówią, że mają spotkanie, ale dopiero za godzinę i jakieś zagraniczne.  Teraz gnam na Próchnika, bo sobie sprawdziłem, że muszę do Księgarni Do Dzieła i spóźniony, lekko przerażony, że nie wpuszczą, zajmuję miejsce z przodu, tak jakby dla mnie zostawione. 

Dlaczego tu jestem? Kłamstwo i prawda w sztuce bardzo mnie kręcą. W fotograficznych reportażach z wydarzeń muzycznych, często robiłem kolaże, które kocham. Zmanipulowane zdjęcia dokumentowały prawdziwe wydarzenie. Teraz maluję i czytam rozmowy z Francisem Baconem, a on mówi, że im bardziej portret zniekształci, tym będzie on prawdziwszy. 

No więc jestem u źródła o prawdzie i kłamstwie w sztuce i się sprawdza, bo dwie piękne, młode kobiety mówią bardzo ciekawie i trochę na temat, którym jestem zainteresowany. Wymieniają wiele nazwisk, zaledwie kilka obiło mi się o uszy. Mało czytam, głównie stare rzeczy. Kartoteka, Proces, Dżuma, czytam je po kilka razy, a prelegentki mówią o nowościach, których Stanisław w swoim magazynie nie ma, a ja tylko u niego w książki się zaopatruję. Pada nazwisko Huntera Thompsona, o którym film widziałem. To rozbójnik, cwaniak i kokainista, który robiąc reportaż o jakimś polityku, wymyślił plotkę i ją rozpuścił i napisał, że ludzie plotkują. Napisał prawdę, przecież sam tę plotkę zmajstrował, ale zachował się obrzydliwie. Izabella Adamczewska-Baranowska, autorka książki „Łże-reportaże i prawdziwe fikcje”  i Marta Zdanowska z Łódzkiego Domu Literatury dalej pięknie rozmawiają i spotkanie się kończy, jakieś pytania publiczności. Też się wychylam z pytaniem o polskiego odpowiednika Thompsona, ale nikt autorce do głowy nie przychodzi. 

W kuluarach Izabella dwojga nazwisk mówi o Andrzeju Brychcie, że chyba on najbliżej był mojego pytania. Brychta pamiętam, bo mój ojciec był kibicem boksu i ja też, ale żeby pisał, to nic nie wiem. Sprawdzam w sieci i cudo: chłopak z łódzkich Bałut, pisarz, bokser, kolaborował z SB i siedział w pudle, rzucało go po świecie, na zachodzie nazwał się Andrew Bright. Strasznie pokręcona biografia. Dziwne, że nikt o nim filmu nie zrobił.  

Koniec. 

P.S. Słowo Koniec na koniec dlatego, bo nie wiedziałem jak zgrabnie skończyć.