Ach gdzie te trąby i smyki, czyli Natalie Cole w Warszawie.

Było bardzo elegancko. Kobiety w sukienkach i sukniach, czasami nawet wieczorowych, mężczyżni w garniturowych spodniach, a często w garniturach, żaden luz jak dnia poprzedniego na jazzach WSJD. Taka publika przybyła 17 lipca do Kongresowej  na występ Natalie Cole, która też w pięknej sukni z odkrytymi ramionami, a na scenie wazon z białymi różami, czyli szyk i elegancja. Koncert bardzo ładny, piosenki nastrojowe i nie tylko. Padały nazwiska Mendes i Jobim i oczywiście tata artystki Nat King Cole z którym zaśpiewała w duecie Unforgettable. Mnie się najbardziej podobały kawałki na płytę Natalie Cole en Espanol, chociaż końcowe Oye Como Va było tak ostre, że wszyscy ruszyli do tańcow, ale bis był tylko jeden, bo tak pewnie było w kontrakcie.

5X0A5864

I tylko żal, że smyczki i dęte to z klawiszy, których oprócz fortepianu na scenie było cztery. Na szczęście czasy bigbandów nie przeminęły i jak się stęsknię za taką muzą, to sobie posłucham składu z Bednarskiej.