Nie ma(m) nadziei…..

Uczymy się na błędach – bzdura, bzdura, bzdura… W ogóle się nie uczymy.

Najważniejszy kraj na świecie, USA swą potęgę wziął z emigracji. Wszyscy tam uciekali, a oni większość zawsze przyjmowali. Dlaczego my nie bierzemy tego za wzór? Teraz to się zmienia, ale nie jakoś dramatycznie, bo przecież ktoś dalej tę ich potęgę musi budować. Z drugiej strony Trump zaraz zostanie kandydatem Republikanów, więc zmiany tam też idą. A w Europie Brexit, ruch Le Pena we Francji, my wybraliśmy Kaczyńskiego, Austriacy o mały włos mieliby nacjonalistę prezydentem. Nasze małe ojczyzny odgrodzimy kolczastym drutem, wybudujemy mury i będzie nam dobrze i bezpiecznie. Ostatnio myślę czasami o wojnach i zarazach, które zmniejszały ludzką populację, a także po ich zakończeniu wywoływały pozytywne działania, bo trzeba było odbudowywać po zniszczeniach itd. Nasz bezkrwawy okrągły stół w tradycji romantycznej się zupełnie nie mieści i pewnie dlatego jest teraz tyle nieszczęścia, a gdybyśmy się wtedy trochę wytłukli i domów trochę wyburzyli to atmosfera byłaby świeższa.

Pod Bełchatowem jest ogromna dziura w ziemi, której przyszłość decydenci widzą pięknie. Ponoć ma tam być dużo wody, po której będą pływać żaglówki, ludzie będą się w niej kąpać, a okoliczni mieszkańcy się wzbogacą na turystach i rosnących cenach ziemi. Naukowcy czarno to widzą, bo teren jest skażony całą tablicą Mendelejewa, ale papier wszystko przyjął i nikt się nie przejmuje naukowym bajdurzeniem. To ma mieć objętość pięciu Śniardw, chcą to napełnić wodą z Widawki (ponoć piękna rzeka, która wskutek tego działania zniknie) i wodami gruntowymi. Takie zbiorniki poodkrywkowe są pełne brązowej zażelazionej wody, w której różne arsenki, związki ołowiu i inne paskudztwa mają się bardzo dobrze, a żyją tam tylko jakieś bakterie, które to żelazo lubią jeść. Dzisiejsi szefowie Bełchatowa się tym nie przejmują, bo doskonale wiedzą, że następna zmiana polityczna zmiecie ich z foteli i ktoś inny będzie musiał się z tym borykać, więc mogą bredzić ile wlezie.

Pesymizm mnie ostatnio bardzo ogarnia i demokracja już nie jawi mi się jako najlepszy ustrój tego świata. Ludzie chcą mieć dobrze tu i teraz, więc jak ktoś dużo obieca to na niego głosują i później nawet chyba nie oczekują jakoś spełnienia tych wszystkich obietnic, bo przecież wiedzieli, że to ściema była, ale ładna więc zagłosowali. Może gdyby w głosowaniu brali udział tylko ludzie mądrzy? Jak ich jednak wybrać? Ale przecież nawet tytuł profesora nie jest gwarantem mądrości, więc nie wiem jak tych mądrych można byłoby znaleźć.